Marketing wirusowy
Marketing wirusowy, z języka angielskiego nazywany viral marketingiem, to charakterystyczna forma komunikacji marketingowej, która wykorzystuje społecznościową funkcję sieci internetowej. Bazuje ona również na fakcie, iż ludzie chętnie dzielą się z innymi czymś, co ich bawi bądź szokuje, bądź po prostu uznają, że dana informacja jest godna udostępnienia.
Termin „marketing wirusowy” został wymyślony w 1996 roku przez Jeffreya F. Reyporta, a rok później zyskał na popularności przez kampanię Hotmail. Viral Marketing to działanie marketingowe polegające na zainicjowaniu sytuacji, w której to potencjalni klienci danej firmy, będą sami rozpowszechniać informację na temat samej marki bądź jej produktów. Takim materiałem do udostępniania są zazwyczaj filmiki video lub obrazki.
Użytkownicy, do których dotrze przekaz zapoznają się z nim, a następnie, jeśli uznają, że jest godny polecenia, to korzystając z portali społecznościowych, udostępniają to swoim znajomym. Ci natomiast udostępniają to kolejnym, a tamci jeszcze innym. Takim to sposobem dobra informacja rozprzestrzenia się z zawrotnym tempie i osiąga nieraz zaskakujące zasięgi. To działa jak wirus, który „zaraża” kolejne osoby. Często bywa tak, że dana informacja dociera nie tylko do określonego targetu, ale również mocno wybiega poza jego ramy, zaszczepiając świadomość marki w nowych odbiorcach.
Aby jednak taka informacja spodobała się potencjalnym klientom, musi wywoływać emocje. Najczęściej poleca się materiały bardzo śmieszne, albo wręcz przeciwnie, szokujące. Dlatego też specjaliści od marketingu, którzy chcą skorzystać z tego narzędzia muszą dobrze przemyśleć, jaką informację stworzyć i przewidzieć jak ona może się „rozprzestrzenić”.
Inną odmianą marketingu wirusowego jest też coś w rodzaju programu partnerskiego, w którym potencjalni klienci otrzymują zaproszenie do udostępnienia swoim znajomym danej informacji o produkcie. Na zachętę marketingowcy obiecują rabat na dany produkt lub prowizje. Odbiorca nie jest jednak zmuszany do udostępnienia informacji. Każde działanie w marketingu wirusowym jest działaniem dobrowolnym – użytkownik sam rozpowszechnia dalej informacje.
Doskonałym zabiegiem w marketingu wirusowym jest przemyślane hasło lub tekst, który pojawia się w danym materiale. Może on bowiem zostać zapamiętany i utkwić w świadomości potencjalnych odbiorców jednoznacznie się z nim kojarząc. Takimi tekstami, które zakorzeniły się w naszym potocznym języku, są takie wyrażenia jak: „No to frugo”, „Prawie robi wielką różnicę”, „A może frytki do tego?” czy chociażby „A świstak siedzi i zawija je w te sreberka”.
Co więcej, wszelkie parodie, modyfikacje czy wykorzystanie chociażby dobrego hasła z danego materiału, działa na korzyść produktu, którego dotyczy. Jest to właśnie ten cel, który marketingowcy chcieli osiągnąć – aby o produkcie się mówiło, żeby zaistniał w świadomości. Czasem jednak materiał może być tak szokujący, że wywoła lawinę złych komentarzy. To może być ryzykowne dla danej marki, jednak po czasie i tak okazuje się, iż marketing wirusowy przyniósł oczekiwane efekty.
Viral marketing stosuje się po to, aby w dobie natłoku reklamy i faktu, że do potencjalnego klienta dociera tylko ułamek przekazu, którym jest „atakowany”, zwrócić uwagę na dany produkt czy usługę w odmienny niż standardowy sposób. Marketingowcy szukają różnych narzędzi, aby dotrzeć do swoich odbiorców i żeby ich zaciekawić, bądź związać z marką. Jednak nie tylko firmy komercyjne stosują tę formę dotarcia do swoich odbiorców. Organizacje non profit również stosują tego typu narzędzie, aby przekazać treści, na których im zależy. Do tego typu marketingu wirusowego można zaliczyć chociażby zapalanie świeczek w oknach o godzinie 21:37, na znak pamięci o śmierci Jana Pawła II.